Po kilkuminutowej obserwacji okolicy z platformy - cały czas była kolejka, a tam mieściło się zaledwie kilkanaście osób - ruszyliśmy w drogę powrotną... tym razem innym szlakiem... podobno trudniejszym.
No i faktycznie... schodziło się o wiele trudniej niż wchodziło, ale za to trochę szybciej.
Tam byliśmy... widoczna jest platforma z której patrzyliśmy na okolice.
Nasza grupa już po zejściu... w tle Trzy Korony.
Byliśmy zadowoleni że udało się nam wejść na szczyt... ja też.
Ale odczułam to okropnie... nogi miałam jak z galarety o bólu kolan nie wspomnę.
Dowiedziałam się że takie "galarety" są dlatego, że organizm wyczerpał zapas cukru..... hm... chyba to prawda, bo zjadłam kilka cukierków i po ok. 30 minutach było prawie dobrze...
Poszliśmy potem do punktów gastronomicznych, gdzie zjedliśmy obiad i odpoczęliśmy.
Po godzinnej przerwie i odpoczynku, autokarem pojechaliśmy do Niedzicy... ale o tym jak zwykle w następnym poście :)
No i faktycznie... schodziło się o wiele trudniej niż wchodziło, ale za to trochę szybciej.
Tam byliśmy... widoczna jest platforma z której patrzyliśmy na okolice.
Nasza grupa już po zejściu... w tle Trzy Korony.
Byliśmy zadowoleni że udało się nam wejść na szczyt... ja też.
Ale odczułam to okropnie... nogi miałam jak z galarety o bólu kolan nie wspomnę.
Dowiedziałam się że takie "galarety" są dlatego, że organizm wyczerpał zapas cukru..... hm... chyba to prawda, bo zjadłam kilka cukierków i po ok. 30 minutach było prawie dobrze...
Poszliśmy potem do punktów gastronomicznych, gdzie zjedliśmy obiad i odpoczęliśmy.
Po godzinnej przerwie i odpoczynku, autokarem pojechaliśmy do Niedzicy... ale o tym jak zwykle w następnym poście :)
Ladna wycieczka, ladna okolica i grupa swietna. Czekam na relacje z Niedzicy, bylam tam dwa lata temu i z przyjemnoscia odswieza wspomnienia. pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJa również czekam na dalsze opowieści :) Wracają miłe wspomnienia...
OdpowiedzUsuńCzyli zaliczyliście Okraglicę.
OdpowiedzUsuńJak tam wyszłąm pierwszy raz byłam zdziwiona,że nie widzę wszystkim nam znanej sosny.
Ale pomimo,że po pierwszym razie,również nas nogi, koszmarnie bolały, to za tydzień...bylismy już na Sokolicy.:)
Grażynko... Cynthia... ciąg dalszy już jest :)
OdpowiedzUsuńAurelia, no tak...zaliczyliśmy.
OdpowiedzUsuńA wiesz... kiedy byłam 10 lat temu w tym samym miejscu, takim szczególnym znakiem Sokolicy była właśnie ta słynna sosna... krzywa, która próbuję zrobić u siebie :)
Niestety... w tym roku jej nie ujrzałam... a wtedy była widoczna i to bardzo ze spływu Dunajcem... szkoda...
Myślę że była schowana między innymi drzewami, bo innego wytłumaczenia nie widzę.