To co kocham...

 Uwaga.... dzisiaj bardzo długi post :)))

Mało pokazywałam to, co kocham chyba najbardziej... róże.
Uprawiam je od samego początku, kiedy to kupiłam działkę...  z różnymi efektami.
Miałam ich wtedy kilka, może kilkanaście.
Na początku było wszystko dobrze, aż przyszła pewna zima i skosiła mi prawie wszystkie róże jakie miałam.
Wtedy odechciało mi się czegokolwiek.... powyrzucałam zmarznięte i zaczęłam sadzić liliowce... dużo liliowców  :)
Ale nie na długo... kiedy mi przeszło, znowu kupiłam kilka fajnych róż... i tu muszę powiedzieć, że było mi właściwie obojętne jaką mam różę... byleby kwitła i była ładna.
Ale gdy trafiłam na pewne forum, i zaczęłam czytać o różach, dopiero wówczas otworzyły mi się oczy.
A było to kilka lat temu... no i od tej pory ogarnęła mnie - można by tak powiedzieć - różomania  :)))
Zaczęłam dokładniej czytać opisy i w ten sposób powoli stawałam się wybredna... :)))
Już nie kupowałam na oślep róż które były dostępne w marketach, czy ogrodniczych sklepach, ale w sprawdzonych i pewnych szkółkach.
Zdarza się że czasem kupię różę w markecie, ale jak widzę jej kwiaty... no i nazwy są znajome.
Wiem mniej więcej czego można się spodziewać po danej róży.... zaznaczam, że jeszcze żadnym ekspertem różanym nie jestem, ale trochę wiem... :)
Dużo czytam i oglądam, bo zależy mi głównie na zdrowotności róż.
Nie chcę używać za dużo chemii w ogródku, dlatego wybieram... a przynajmniej staram się wybierać te róże, które w opisach mają bardzo dobrą, lub dobrą odporność na choroby.
Czasem zdarza się tak, że w opisie róża uchodzi za odporną, a u mnie niestety... najczęściej dopada czarna plamistość, rzadziej rdza lub mączniak.
I co o tym myśleć ?.... ano... mogą być różne przyczyny, ale  najpewniejsze to to, że pogoda nie ta, bądź przenawożona... przenawożenie podobno jest gorsze od niedożywienia.
Dlatego staram się nawozić rozsądnie... a przynajmniej tak mi się wydaje :)
Najgorszą opcją może być to, że róża jest zaniedbana.... może się tak zdarzyć... np.w tym roku byłam w ogóle ze wszystkim do tyłu... nie pryskałam, nie nawoziłam, więc i czarna plamistość, a nawet i mączniak się pojawił.
Nie.... nie... nie myślcie sobie że wszystkie róże dopadły te choroby... tylko kilka z moich 60-ciu róż.
Najgorzej wypadły róże rabatowe takie jak Kalmar, która ma piękny kolor i kształt kwiatu, Tip-Top, równie piękna, dwie NN, Geisha, Olimpic Palace, Augusta Luise...
Nawet Chopina zaatakował mączniak, a od niego dostało się i Pirouette Courtyard i trochę Louise Odier.
Większość róż jest jednak dość zdrowa, choć teraz, prawie jesienią, to już  można  wybaczyć im drobne plamy.
 Czeka mnie jeszcze przesadzanie i dosadzanie nowych róż, a od przyszłego sezonu zadbam znowu o nie odpowiednio.
Nie to, żebym miała pryskać chemicznie, ale tak jak w ubiegłych latach zastosuję mleko i sodę jeśli zajdzie taka potrzeba.
Zobaczymy co będzie... mam nadzieję że nie będzie tak źle, ponieważ mam już całkiem sporo odpornych róż, a zamówione też do takich należą.

No dobra.... dość pisania.... pora abym pokazała jakie róże rosną w moim ogródku :)
W miarę ich pokazywania , będę  opisywać w kilku zdaniach jak sprawują się u mnie... niezależnie od innych opisów, które mogą się różnić bo wiem, że u kogoś ta sama róża może inaczej rosnąć ze względu na inne warunki.
Dlatego postaram się być obiektywna i napiszę jak jest u mnie... z moich długich obserwacji.

No to zaczynamy....

                                 *****

Na początek moja najstarsza i chyba na razie największa róża Chopin...
Różne źródła piszą że rośnie do wysokości  1,50 cm, ale u mnie rośnie znacznie wyżej... nawet do 200 cm. w zależności od wiosennego i letniego cięcia... i  dość szeroko.
Pędy ma dość sztywne, ale ze względu na ilość i wielkość kwiatów na pędzie, niektóre się rozkładają... szczególnie przy drugim kwitnieniu.
Kwiaty ma duże, pełne, kremowo - białe.... jesienią nawet żółte.
Zapach... kurcze... jak wsadzę nos w kwiatka, to wyczuwam delikatny zapach :)
Róża nie choruje na czarną plamistość, jedynie czasami, tak jak w tym roku dopada ją mączniak...
Pąki podczas dłuższych deszczy pleśnieją i nie otwierają się całkiem...nie są wtedy atrakcyjne.
Ale przy słonecznej pogodzie to istne cudo.
Przy takich ostrych zimach jak były ostatnio, przemarza do kopczyka - w ostatnią zimę do samej ziemi - ale dość dobrze i szybko odbija...  i obficie powtarza kwitnienie ciągnące się nieraz do mrozów.
Ogólnie rzecz biorąc... róża jest piękna i warto ją mieć w ogrodzie.
Wiele razy chciałam ją już wyrzucić - szczególnie po zimie - ale ona odwdzięcza się wtedy pięknymi i dużymi kwiatami... no i jak tu się jej pozbyć ? :)))

 To pierwsze kwitnienie...





a tu już drugie...



Komentarze

  1. Nie dziwię się tej miłości, bo róże piękne. To prawda,że ich uprawa do łatwych nie należy, ale kiedy troszkę o nie zadbamy potrafią się odwdzięczyć:)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Róże... nie na darmo nazwane są królowymi lata i ogrodu...

      Usuń
  2. Pięknie Ci rośnie, jeszcze nie widziałam tak bujnie obsypanego kwiatami krzaka jak Twój.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Talibra, bo to już dojrzały krzew i dobrze rozkrzewiony... a po zimie myślałam że rozstanę się z nim.

      Usuń
  3. Ja tej jesieni zakupiłam az 9 róż Chopin, mam nadzieje że będą tak piękne jak Twoja.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Miło mi że zostawiłaś/eś ślad... dziękuję i zapraszam znowu :)