Deszczowo i ponuro...

Jak widać zmieniłam szatkę bloga... na jesienną oczywiście, bo i taka jest pora roku.
Nawet nie wiadomo kiedy lato zleciało... tak szczerze, to nawet się nim nie nacieszyłam... jakoś tak przeszło.
A teraz już trzeci dzień pada deszcz i prawdę powiedziawszy, nie wiem kiedy skończę prace na działce.
Marchewka i buraczki  jeszcze w ziemi, choć na nie jest jeszcze trochę czasu.
Siałam je bardzo późno, bo pierwsze i drugie zasiewy nie powschodziły... dopiero za trzecim podejściem się udało, więc na wykopanie ich jest czas... niech nabierają słodyczy.
Pomidory przy takiej pogodzie też nie chcą dojrzewać, a obrodziły w tym roku jak nigdy. I nawet chore nie są... ale to po części zasługa namiotu foliowego, w którym rosną. Jednak osłona robi swoje.
Na wiosnę trzeba będzie znowu folię zdezynfekować siarką... to pomaga.
Na działce nie byłam od soboty i już mnie skręca, ale jutro choćby nie wiem co, to pomaszeruję.

A na dobranoc, trochę jesiennych kolorów...
Trzmielina oskrzydlona - mam ją od dwóch lat i w tym roku ma nawet kilka owoców.

Hortensja też się ładnie przebarwiła, ale  nie kwitła... chyba obraziła się na mnie za to, że ją przesadziłam.

I druga hortensja Rheny... zobaczcie jak ona się wybarwiła...

Komentarze